Im jestem starszy, tym częściej wydaje mi się, że mógłbym zostać Grinchem!
Święta Bożego Narodzenia nie są takie same bez całej rodziny, a w tym roku ze względu na ograniczenia jest mało prawdopodobne, że będziemy mieć okazję spotkać się w takim właśnie gronie.
Do tego nie będzie żadnej imprezy bożonarodzeniowej w firmie (Zoom party? Za czy przeciw, dyskusja), zbędnych obiadów z kumplami i ogólne poczucia, że trzeba zakończyć i uczcić rok 2020.
Więc, kiedy słuchałem Reith Lectures nadawanego przez BBC, może powinienem był go wyłączyć i zamiast tego włączyć Slade'a.
W tym roku wykłady prowadził Mark Carney. Carney jest ekonomistą i bankierem, który pełnił funkcję prezesa Banku Kanady w latach 2008-2013 oraz prezesa Banku Anglii w latach 2013-2020. Muszę powiedzieć, że spodziewałem się, że jego przekaz będzie suchy jak pieprz, ale tak naprawdę mówił z sensem, energią i dowcipem.
Mówił jednak o czymś, co ekonomiści nazywają "Deadweight Loss of Christmas". Co to jest?
Cóż, jest to strata w okresie świąt Bożego Narodzenia, która powstaje w wyniku dokonywania przez ludzi wyborów za innych ludzi. W normalnych warunkach kupuję dla siebie na przykład tylko coś, co kosztuje 50 funtów, jeśli jest dla mnie warte przynajmniej 50 funtów. Kiedy jednak wydaję 50 funtów na kogoś, nie wiedząc, co ta osoba lubi i czego potrzebuje, mogę wydać te pieniądze i kupić coś co jest dla niej bezwartościowe.
Ekonomiści sugerują, że najlepszym rozwiązaniem jest dawanie prezentów w postaci gotówki lub kart podarunkowych, aby umożliwić obdarowanemu uzyskanie tego, czego naprawdę chce. Mój wewnętrzny Grinch polubił takie rozwiązanie. Brak marnowania czasu na zastanawianie się, co kupić, a druga strona kupuje sobie to, co aktualnie jest jej potrzebne. Moja żona była jednaka zbulwersowana, kiedy zaproponowałem jej, że w tym roku dam jej jako prezent trochę gotówki.
(Myślałem, że będę lepszy niż mój przyjaciel, który kupił swojej żonie nową kołdrę, bo przecież kiedyś mówiła, że właśnie takiej potrzebuje. Tak przy okazji, są już po rozwodzie).
Żona opowiedziała mi historię, którą usłyszała. Może apokryficzną, ale sensowną.
Młode małżeństwo martwiło się o nadchodzące święta Bożego Narodzenia. Ponieważ rozpoczynali dopiero wspólne życie i mieli bardzo mało pieniędzy, nie mogli sobie pozwolić na kupno prezentów.
Żona postanowiła obciąć swoje piękne długie włosy i sprzedać je lokalnemu producentowi peruk. Za zarobione pieniądze kupiła łańcuszek do ulubionego zegarka kieszonkowego męża.
Kiedy wróciła do domu, odkryła, że jej mąż sprzedał swój zegarek, aby kupić zestaw grzebieni do jej pięknych, długich włosów.
Jakie wnioski z tej historii wyciąga negocjator tkwiący we mnie?
Czysta ekonomia nie jest jedyną miarą, którą powinniśmy brać pod uwagę przy zawieraniu długoterminowych umów. Jeśli chcemy wspierać długoterminowe relacje budujące partnerstwo, musimy naprawdę zrozumieć potrzeby drugiej strony. Oczywiście druga strona powinna być przygotowana w taki sam sposób, jak my –w przeciwnym razie wszystko się może zdarzyć. Ale można się bronić poprzez efektywny sposób składania propozycji. Przyjdź na jeden z naszych treningów, żeby dowiedzieć się jak to zrobić 😉 Tymczasem, udanych negocjacji!
Mam nadzieję, że te Święta Bożego Narodzenia spędzicie wspaniale z jak największą liczbą swoich bliskich, niezależnie od tego, czy możecie to zrobić. Dziękuję za wsparcie w tym roku i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia dla Was wszystkich.