Wiele napisano już o tym, w jaki sposób lockdown wpłynął na młodych ludzi, zarówno pod względem możliwości pracy, jak i braku zaangażowania w rozwój kluczowych relacji zawodowych, tak istotnych na wczesnych etapach kariery.
Ostatni rok wywarł również ogromny nacisk na relacje społeczne, szczególnie w przypadku młodszych osób, które są w nowych związkach lub które dopiero niedawno rozpoczęły wspólne życie. Mój dobry przyjaciel opowiedział mi historię o tym, jak jego syn i jego (nowa) partnerka wprowadzili się niedawno do mieszkania w Londynie i jak nieoczekiwane zaczęły pojawiać się napięcia, gdy spędzali razem całe dnie w bardzo ładnym, ale małym mieszkaniu. Sytuacja ta nie jest nietypowa, ponieważ mieszkania te nie były budowane z założeniem, że obaj lokatorzy będą tam przebywać 24/7. Każdy z nas potrzebuje swojej przestrzeni, prawda?
Efektem pandemii jest również to, że niektóre pary zamieszkały razem wcześniej niż planowałyby to w innym przypadku, a także, że niektórym parom się to nie udało. Mam dobrego przyjaciela, dwukrotnie rozwiedzionego, dla którego było to błogosławieństwo, ponieważ zamieszkał z dwiema nastoletnimi córkami swojej partnerki i bardzo dobrze im się układa. Mniej szczęścia miał członek mojej bliskiej rodziny (nazwijmy go FM) dla którego był to bardzo trudny czas.
Rozstanie FM zakończyło się tym, że zamieszkał ze mną, moją żoną oraz dwójką naszych dorosłych dzieci. Na początku musieliśmy zorganizować jego wyprowadzkę z mieszkania dzielonego z partnerką. Wynająłem samochód dostawczy w jednej z krajowych wypożyczalni, z której usług korzystałem już wcześniej przy wielu innych okazjach. Dzień przeprowadzki był bardzo emocjonalny. Moja żona wzięła to na swoje barki (ona jest w tym po prostu lepsza ode mnie), a ja zajmowałem się głównie podnoszeniem ciężarów. Po wielu wędrówkach po schodach w górę i w dół z wielkimi pudłami i różnymi rzeczami należącymi do młodego człowieka, późnym popołudniem opróżniliśmy wreszcie mieszkanie. I czy uwierzycie… van nie chciał zapalić! Po około trzech godzinach i dwóch wizytach specjalistów z Mercedes-Benz, w końcu udało nam się ponownie uruchomić furgonetkę. Podczas intensywnej analizy auta, zauważyłem, że akumulator pochodził od innego producenta, a w czasie rozmowy z serwisem dowiedzieliśmy się, że furgonetka miała ten sam problem podczas ostatniego wynajmu. O dziwo, ta raczej fatalna seria epizodów zaowocowała tym, że nasza trójka miała niezły ubaw z całej sprawy, pomimo dość wymownych okoliczności. Ale przecież lepiej się śmiać niż płakać. Następnego ranka, kiedy mieliśmy nadzieję wypakować zawartość furgonetki w wynajętym schowku, tak, zgadliście, samochód nie chciał zapalić. Wypożyczalnia musiała wysłać pickupa po zepsutą furgonetkę, a my przenieśliśmy wszystkie rzeczy do nowego auta, które nam podstawiono.
Drugiego dnia przeszedłem przez fazę zaprzeczenia (to nie może się dziać) i fazę akceptacji (tak jest i nie mogę tego zmienić) i zacząłem się zastanawiać, jakie przysługują mi środki prawne wobec wypożyczalni. Odzyskanie pieniędzy i zwrot kosztów byłoby najprostszą rzeczą. Następną kwestią do przemyślenia było to, jak mogę dostać odszkodowanie za poniesione straty. Pierwsza myśl, jaka przychodzi większości ludzi do głowy, dotyczy pieniędzy i bez wątpienia można by było wyciągnąć od nich jakieś pieniądze, ale jak określić tę kwotę, biorąc pod uwagę fakt otrzymania zwrotu kosztów najmu. Zdałem sobie również sprawę, że prawdopodobnie sama wypożyczalnia ma ograniczone możliwości poza zwrotem pieniędzy. Jako negocjator, skupiłem się na wartości i zastanowiłem się co mogę uzyskać, co będzie miało stosunkowo niski koszt dla nich, ale wysoką wartość dla mnie. Tylko w ten sposób będę w stanie dostać coś więcej niż tylko żywą gotówkę. Kolejna moja myśl dotyczyła tego, kto będzie upoważniony do podejmowania decyzji na wyższym szczeblu. Jasne było, że błąd nie był zamierzony, ale oczywistym było również to, że wiedza o wcześniejszej awarii oznaczała, że coś szło nie tak, jak powinno. Pozwoliło mi to dotrzeć do Kierownika Rejonu i uzyskać bezpłatne wypożyczenie vana na dwa dodatkowe dni. Potrzebowałem transportu sprzętu mojego syna, aby dowieźć go na uniwersytet i z powrotem, zanim ukończy studia.
Dzięki temu zaoszczędziłem znaczną kwotę.